Przejdź do głównej zawartości

Wybory teraz? Zdecydowanie nie!

  

Przyspieszone wybory, o które apeluje najmocniej obecnie Szymon Hołownia, ale również pozostali liderzy opozycji coraz częściej o tym wspominają w chwili obecnej nie są dobrym rozwiązaniem. Patrząc przekrojowo na większość sondaży (tak wiem, to tylko sondaże, ale pokazują jakieś trendy) Prawo i Sprawiedliwość nadal uzyskuje największy wynik, więc prawdopodobieństwo kolejnego zwycięstwa jest dość znaczne. Jeśli tak by się stało może to przynieść brzemienne w skutkach konsekwencje. Po pierwsze wzmocnienie poczucia siły PiSu, zgodnie z zasadą, że nawet w największym kryzysie nie sa w stanie z nami wygrać. Jeszcze większy podział sceny opozycyjne. No i wreszcie skutek stricte finansowy, mianowicie patrząc na tendencje, gdzie PiS obecnie uzyskuje +/-30-35% nawet w przypadku zwycięstwa nie będzie miał zdolności koalicyjnej. Doprowadzi to do jednego z dwóch rozwiązań: próba rządu mniejszościowego, paraliż władzy i w konsekwencji kolejne wybory, lub od razu biała flaga i kolejne wybory. Tak czy tak kolejne wybory nie zmienią nic poza możliwością wprowadzenia jeszcze większego chaosu oraz narażenia nas wszystkich na kolejne koszta w związku z kolejnymi wyborami, które nadal nie gwarantują zmiany sytuacji.

Co w związku z tym należy zrobić, żeby wybory miały sens? Przede wszystkim szeroko pojęta opozycja musi zrozumieć i wyciągnąć wnioski z wielu grzechów jakie popełniła. Po krótce postaram się opisać co moim zdaniem najbardziej wpływa na obecny stan rzeczy pokazując kilka moim zdaniem istotnych grzechów opozycji.

1. Przejmij pałeczkę, narzuć narrację.

Po porażce w 2007 roku i oddaniu władzy w ręce Platformy Obywatelskiej PiS podejmował różne próby odzyskania jej, lecz wszystkie kończyły się porażką. Była próba konstruktywnej krytyki, była opozycja totalna, były oskarżenia i obrażanie się. Po katastrofie smoleńskiej wzmożona złość Prezesa, coraz mocniejsze zarzuty pod kątem rządku Donalda Tuska jak i jego samego. Jednakże co by o Jarosławie Kaczyńskim nie mówić, nie sposób mu zarzucić brak myślenia. Obserwował, próbował, aż w 2015 roku zmienił całkowicie strategie. Zrozumiał, że samą ślepą krytyką rządzących nie wyjdzie ani centymetr poza swój sztywny elektorat. Co więc zrobił? Zmienił podejście narzucając swoją narrację. Nie odnosił się tylko i wyłącznie do poszczególnych ruchów PO, ale zaczął proponować, nakreślał wizję i w konsekwencji wyszedł poza sztywny elektorat wynoszący ok 25% do okolic 40% wygrywając najpierw wybory prezydenckie, a na fali tego wybory parlamentarne.
Dokładnie to samo musi obecnie zrobić opozycja. Samo odnoszenie się do poszczególnych ruchów, które oczywiście należy pilnować, ale trzeba wyjść poza strefę komfortu. Żeby nie mówić tylko ogólników mogę rzucić pierwsze z brzegu pomysły:
- Pojawia się budżet na kolejny rok, zamiast tylko atakować 2mld na TVP ja zaproponowałbym swoją wersję budżetu. Oczywistym jest, że nie będzie on wprowadzony, ale pokaże zarówno inne oblicze, faktyczne zdolności zarządcze to i umiejętności ekonomiczne.
- Kryzys epidemiczny pokazał wszystkie słabości służby zdrowia. Zamiast skupiać się tylko na krytyce rządu, że mało testuje i sobie nie radzi, wypadałoby przedstawić propozycję zmian w służbie zdrowia. Nie od dzisiaj wiadomo, że musi przyjść moment faktycznej reformy służby zdrowia i myślę, że to dobry moment na wprowadzenie tego do agendy debaty publicznej. Zaznaczam jednak, żeby nie robić tego tylko pod hasłem "Służbę trzeba zreformować", ale zaproponować konkretne rozwiązania.
- Edukacja zdalna pokazała jak nieprzygotowany jest ten kraj do tego typu rozwiązań. Nie trzeba być największym znawcą politycznym, żeby to zauważyć, więc powtarzanie w kółko, że PiS nic nie robi, do niczego poza samą krytyką nie prowadzi. Opozycja ma pole do przedstawienia całego szeregu rozwiązań.
W podobny sposób można każdy obszar społeczno-gospodarczy rozważyć i przejść do propozycji, które nakłonią potencjalny elektorat do głosowania.


2. Nie krytykuj elektoratu, a przekonaj.

Prawo i Sprawiedliwość rządzi mówiąc najdelikatniej jak się da kontrowersyjnie. Wewnętrzne walki, dorabianie się na spółkach skarbu państwa, niszczenie trójpodziału władzy, porażka epidemiczna to tylko pierwsze z brzegu zarzuty jakie można postawić. Jak w takim razie utrzymuje nadal poparcie powyżej 30%? Odpowiedź na pewno nie jest jedna, aczkolwiek spróbujmy się nad tym zastanowić. Tak jak napisałem w punkcie 1 PiS w pewnym momencie skupił się na zmianie narracji, w konsekwencji czego przekonał w dużej mierze mniejsze ośrodki do głosowania pozyskując tym samym elektorat niezbędny do zwycięstwa. Czytałem pewną analizę mówiącą, że wysoki odsetek mniejszych ośrodków (małe miasta i wsie) głosujących na PiS kieruje się zasadą "Nie są najlepsi, ale przynajmniej zwrócili na nas uwagę". Zdanie to pokazuje ogromne rozczarowanie większością politycznej sceny, która stylizuje się na partie dla wielkomiejskich elit skupionych na Unii Europejskiej lub mocno progresywnych postulatach. Największy błąd jaki popełniła opozycja wielokrotnie w ostatnich latach to posługiwanie się różnorakimi pejoratywnymi epitetami pod kątem wyborców PiSu - "zaścianek", "wieśniaki" etc. Nie zawsze działania te wynikały z celowości, ale w ostatecznym rozrachunku nawet partia wywodząca się bezpośrednio ze wsi, PSL straciła na rzecz PiSu większość wyborców. Szczególny nacisk PiS zrobił na ścianę wschodnia od wielu lat zaniedbaną.

Podstawą demokracji jest to, że głos głosowi równy, więc nieważne, czy głosuje prezes holdingu z 9 cyfrowym wynikiem na koncie, czy pracownik huty, czy osoba borykająca się całym szeregiem problemów, wszystkie głosy mają takie same znaczenie. W związku z tym, jeśli opozycja chce wygrać, nie może liczyć tylko na pełną mobilizacje swojego elektoratu, ale powinna skupić się na osłabieniu PiSu, a nie jest to niemożliwe, jedynie należy sformułować jakąś ofertę w kierunku mniejszych ośrodków. Na podstawie danych GUSu wsie, małe i średnie (do 100tys.) miasta blisko 28mln mieszkańców, co pokazuje ogromny potencjał wyborczy, jednakże traktowanie tych obywateli jak obywateli gorszych, mniej znaczących wpycha ich bezpośrednio w objęcia rządzącej obecnie partii. 

3. Unia Europejka tak, Polska tak.

Unia Europejska to bardzo ważny element naszego funkcjonowania, jak wynika z sondażu IBRIS dla Rzeczpospolita ponad 80% zagłosowałoby za pozostaniem Polski w niej. Jednakże należy zwrócić uwagę, że poza faktem mocnego przywiązania do europejskiej wspólnoty, wielu wykazuje również mocne przywiązanie do barw narodowych. Jeśli chce się wygrać wybory należy zrozumieć, że powyższe oba argumenty są na równi ważne. W obecnej chwili jedna strona próbuje uzurpować sobie prawo do bycia lepszymi polakami, manifestując barwy biało-czerwone na prawo i lewo. Druga strona natomiast otacza się z każdej strony granatową flagą z gwiazdkami, powodując często wrażenie jakby używanie polskiej flagi to był swego rodzaju wstyd. Flaga unijna to prestiż. Dla dobra wszystkich należy ten trend jak najszybciej odwrócić, powodując, że jeden i drugi symbol będzie jednakowo prestiżowy i ważny. I tu bardzo ważna uwaga, Polacy z natury są dumnym narodem (historycznie rzecz ujmując), tak więc retoryka podważająca nasze znaczenie w Unii nie przyniesie zamierzonych skutków poza swoim sztywnym elektoratem. W tym miejscu muszę odnieść się do słów posłanki Koalicji Obywatelskiej, Kamili Gasiuk-Pichowicz:

"Porównywanie groźby weta Holandii do groźby polskiego weta to żart. Holandia płaci, więc wymaga. Nasz kraj z unijnej kasy więcej bierze niż dokłada - więc weto to nie jest zajmowanie stanowiska negocjacyjnego, ale strzał we własne kolano..."

 

Takie wypowiedzi w większym stopniu szkodzą, aniżeli mogłyby pomóc. Po pierwsze, nie, polskie weto nie znaczy mniej niż weto Holandii, po drugie, nie, Holandia nie ma większego prawa bo płaci do weta niż Polska. Na wielu frontach tego typu wypowiedzi to strzał w kolano, ale zwolenników ślepo patrzących na UE. Jak już wspomniałem Polacy to naród dumny, więc automatycznie takie słowa budzą oburzenie i powodują wręcz niechęć w stronę UE. Inna sprawa, że podważają kompetencję osoby reprezentującej obóz starający się o przejęcie władzy. Tak więc opozycja wystrzegaj się takich słów! 

4. "Praworządnością się nie wyżywię".

Wiem, że punkt brzmi kontrowersyjnie, ale już wyjaśniam mój punkt widzenia. Na samym początku zaznaczę, żeby wszyscy podążali odpowiednio za moją myślą, praworządność nie podlega żadnym dyskusjom, ma być przestrzegana i tyle. Teraz przechodząc do meritum rozbiję to na dwa aspekty, które moim zdaniem opozycja źle rozgrywa/rozegrała. Sądownictwo i weto PiSu w sprawie praworządności. Zacznę od drugiej sprawy - praworządność, gdyż jest obecnie na agendzie plus jest to temat stosunkowo kontrowersyjny. jak już wspomniałem samo pojęcie praworządności nie podlega dyskusjom, to już kwestie powiązań z budżetem i funduszy odbudowy po pandemii przez UE budzi pewnego rodzaju obawy. W świecie idealnym wiadomo by było, że jest to formalność, nikt nigdy tego nie wykorzysta w sposób negatywny i chodzi tylko i wyłącznie o wartości. Niestety nie żyjemy w świecie idealnym, więc ja sam mam wiele wątpliwości i problem z tym tematem. Największą obawę mam w związku z brakiem przejrzystości ewentualnej decyzji. Jeśli chcemy wprowadzać możliwość karania za nieprzestrzeganie czegoś, to wg. mnie powinien zostać utworzony regulamin i na jego bazie możemy odnosić się do ewentualnego łamania umówionych zasad. Tu już rodzi się kolejny problem, gdyż każde państwo ma inny system prawny. Jeden kraj ma niezależne izby wybierające sędziów, inne wybór powiązany z parlamentem itd. A więc jeśli nie ma unifikacji i ciężko utworzyć regulamin pozostaje stan jaki jest obecnie, czyli propozycja, że na bazie KE może być skierowany wniosek o ukaranie danego kraju, głosowany zwykłą większością. Co to w praktyce może znaczyć (czarny scenariusz)? Jeśli KE nie podoba się dany rząd może wprowadzić taką procedurę i w konsekwencji wpływać na wyniki wyborów w danym kraju (obywatele wiedząc, że dane ugrupowanie ma problem z KE będzie głosować na inne, któremu KE sprzyja). Wiem, że to skrajny przykład, ale umowy tworzy się nie na czasy miłości, a na kryzysowe sytuacje. Podam tu przykład z innej dziedziny, ale dosłownie z przed kilku miesięcy. Piłkarz Barcelony Leo Messi, który wzajemną miłością od lat darzył klub, w końcu patrząc na cały bałagan w klubie zechciał odejść. Podpisując wcześniej kontrakt dogadał się, że po zakończeniu sezonu może rozwiązać kontrakt i dla formalności wpisano datę 10.06.2020. Z powodu pandemii sezon się przedłużył do połowy sierpnia, więc zgodnie z dogadaniem po tym złożył wniosek o odejście i spotkał się właśnie z zapisem daty. Miłość miłością, ale jak przyszedł kryzys to musiał pożegnać się ze swoimi chęciami. Anegdota ta pokazuje jak ważne są poszczególne zapisy umów, a w przypadku praworządności powiązanej z budżetem mówimy o oddaniu decyzyjności organowi UE bez jasno określonego regulaminu. PiS oczywiście rozgrywa to w sposób dający do myślenia, że nadal chcą łamać Konstytucję i niszczyć trójpodział, ale w ogólnym rozrachunku ich podejście naprawdę nie jest pozbawione sensowności. Podobne odczucia do moich ma 44,2% badanych w sondażu IBRIS (ten, który mówił o ponad 80% chęci pozostania w UE), przez co budzi się delikatna nieufność do europejskiej wspólnoty i opozycja moim zdaniem poza ślepym atakiem na PiS powinna łagodzić nastroje. Kazus Cambrige Analytica pokazał już do czego może doprowadzić nieumiejętne grzanie nastrojów, ale o tym za chwilę.
Drugi temat, który uważam, że opozycja źle rozegrała, wręcz przegrzała to sprawa sądownictwa. PiS zajmując się tzw. "reformą" doprowadził do wzburzenia i tyle o ile opozycja w tym momencie stanęła po stronie sędziów to było jak najbardziej dobre to przegrała temat. Zamiast w sposób wyważony wspierać strajki, ale równie mocno zająć się swoistą edukacją społeczeństwa, odnośnie możliwych konsekwencji pozwoliła na narrację PiSu o jakiejś kaście sędziów. W konsekwencji wielu wyborców zaczęło negatywnie wyrażać się o sędziach, tym samym legitymując "reformy" Ziobry. Tu kamyczek do ogródka, który w odniesieniu do punktu 1 pokazuje nieumiejętność opozycji do wykorzystywania szans, jakie garściami otrzymuje od PiSu. 

5. Razem, ale osobno - tożsamość najważniejsza.

Największy błąd jaki opozycja może obecnie popełnić to jednoczenie się na wspólnych listach, we wspólnych blokach tylko, żeby obalić PiS. Wyborcy mają ograniczone zaufanie do bloków tworzonych tylko w celu wygrania. Żeby skutecznie walczyć i docelowo wygrać wybory poszczególne stronnictwa muszą zachować swoją podmiotowość i odrębność. Dlatego tak ważnym elementem jest odpowiedni program i przedstawienie kompleksowej wizji państwa, zgoła odmiennej od wizji PiSu, ale nie opierającej się na haśle "odsunąć PiS od władzy", to już nie zadziała. Dodatkowym problemem tworu złożonego z wielu ugrupowań jest ograniczone przywiązanie wyborców, co dość szybko może doprowadzić do utraty poparcia i jeszcze szybszego oddania władzy obecnie rządzącym. Współpraca po wyborach jak najbardziej, ale ostatnie o czym chciałbym teraz słuchać to kto, z kim, gdzie i jak. Każdy niech się skupi na budowaniu swojej tożsamości, swojego grona wyborców.
Ważnym elementem, o którym często zapomina się, jest tzw. "milcząca większość". Patrząc na wybory ostatnich lat oraz sondaże, w naprawdę optymistycznej wersji w wyborach bierze udział 65-70%. Co daje 30-35% głosów, które można zagospodarować, ale to wymaga pracy, a naprawdę prosto licząc 30mln uprawnionych do głosowania - milcząca większość stanowi +/-10mln.


5. Wystrzegaj się mówienia o Polexicie.

Jak już wspomniałem patrząc na kazus Cambrigde Analytica, polecam poczytać, ale w skrócie firma ta była odpowiedzialna za internetowe akcje kierowane do poszczególnych grup społecznych mające na celu obrzydzanie Brytyjczykom UE. Coś co na początku całej operacji wydawało się niemożliwe, czyli Brexit, jak wszyscy wiemy się dokonał. Odpowiedzialna opozycja, wiedząc tym bardziej jak działa PiS (zasada dziel i rządź pisałem tu Dziel i rządź )powinna się wystrzegać poruszania tego tematu. Niby obecnie mówi się, że PiS chce wyprowadzić Polskę z UE, ale tak naprawdę w przeważającej większości słyszę słowo Polexit z ust opozycji. Jak już wspomniałem jest to niebezpieczne, bo buduje narracje, która może przerodzić się w nieufność, a w konsekwencji we wrogość do UE i koniec może być opłakany. Z drugiej strony nie idźmy od bandy do bandy, czyli pomysły wpisania do Konstytucji naszej obecności są równie niepoważne. Dbajmy o naszą pozycję w UE, propagujmy euroentuzjazm, edukujmy społeczeństwo co daje nam Unia, ale bez przesadnego zakochania. Wszystko na chłodno.


6. Kadry.

Na koniec pozostaje mi punkt bardzo ważny. Jeśli chce się przejąc władzę, wcześniej doprowadzając do wyborów dobrze jest jasno i klarownie przedstawić kadry. Odniosę się do pomysłu sprzed wielu lat PO (próbowali go wskrzesić niedawno, porażka), gabinet cieni. Pomysł o tyle skuteczny, że społeczeństwo, szczególnie grupy nieprzekonane mogą zapoznać się z poszczególnymi kandydatami, wiedzą czego można się spodziewać, pozwala to również na pracę systemową powiązaną z punktem 1 - budowaniem narracji ze swojej perspektywy.
Tu kamyczek do ogródka Szymona Hołowni, sam lider jest już niewątpliwie znany i ceniony, kilka osób z otoczenia, jak Michał Kobosko, czy Hanna Gill-Piątek również, ale szersze grono już ciężej. Kiedy wchodzi się na ścieżkę mówienia o przyspieszonych wyborach, kadry należy mieć już skompletowane, choćby zarys szerszy niż kilka osób.

Reasumując w chwili obecnej mowa o wyborach mija się z celem. PiS mimo, że słabnie to nadal jest liderem rankingów, co pokazuje, że jeszcze wiele pracy przed opozycją i najpierw powinna się skupić na zmianie trendu, wyjść na prowadzenie, a później głosić jak najszybsze wybory. Oczywiście wywód jest mocno abstrakcyjny, gdyż to od PiSu zależy, czy w ogóle mogą się tak owe przyspieszone wybory odbyć, a w chwili obecnej jest to niemal równe zeru. Nie mniej przedstawiłem kilka aspektów, które moim zdaniem powodują, że obecnie wybory zakończyły by się klęską i w najlepszym scenariuszu po nich, chwilę później mielibyśmy kolejne i kolejne i kolejne... 

Jeśli wpis się podoba to proszę pozostaw jakiś ślad w komentarzu (daje motywacje do pisania dalej) oraz zapraszam oraz na mojego Twittera: Kasjan


Zachęcam również do śledzenia bloga poprzez kliknięcie Subskrybuj na górnym pasku, dzięki, której na maila otrzymasz info o moich nowych wypocinach :) 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mityczny brak poparcia Trzaskowskiego przez Hołownię

  Pomimo, że od wyborów prezydenckich minęło już ponad pół roku to zwolennicy przede wszystkim Platformy Obywatelskiej propagują nadal to samo kłamstwo „Gdyby Szymon Hołownia poparł Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze, ten by wygrał”. W tym wpisie chciałbym raz na zawsze rozprawić się z tym tematem, pokazując przede wszystkim suche liczby oraz, że tak naprawdę za porażkę w wyborach zamiast obwiniać Hołownię, to powinno się poszukać winy gdzie indziej. Szymon Hołownia zaliczył stosunkowo dobrą kampanię przed pierwszymi wyborami 10 maja, które się nie odbyły w przeciwieństwie do kandydatki PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Kidawa-Błońska startowała w wyścigu z pułapu rzędu ~25%, by pod koniec kampanii na początku maja spaść do 4-5%. Słaba kampania i niemrawość kandydatki zdecydowała o tym, że władze Platformy, gdy nadarzyła się okazja po przełożeniu wyborów na 28 czerwca podmienili kandydata na urzędującego Prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Obiektywnie nie można mieć pretens

Michał Kobosko - kim jest przyszły przewodniczący partii PL2050?

W poprzednim wpisie (można przeczytać:  tutaj ) zająłem się partią tworzoną przez Szymona Hołownię jako trzeci brakujący element w zapowiadanym układzie: głowa (think-tank Strategie 2050), serce (stowarzyszenie Polska 2050) oraz ręce (partia polityczna, której nazwa zostanie ogłoszona przy rejestracji). W trakcie konferencji prasowej Szymon ogłosił, że na czele projektu tworzenia partii i jak można się domyślić po takim namaszczeniu, na czele utworzonej partii stanie Michał Kobosko. W tym wpisie chciałbym zająć się postacią Michała Kobosko, którego tak naprawdę mimo, iż jest związany z rynkiem mediowym od wielu lat szeroka publiczność poznała podczas kampanii prezydenckiej Szymona Hołowni.  Kim jest Michał, czym się dotychczas zajmował oraz dlaczego właśnie on stanie na czele tego projektu? Na samym początku należy odpowiedzieć sobie na pytanie kim tak naprawdę jest Michał Kobosko i czym się zajmował, co mogłoby go predestynować do przewodzenia partii? Żeby rzetelnie odpowiedzieć na to

Mandacik nie do nieprzyjęcia.

  W tym wpisie chciałbym poruszyć temat kontrowersyjnego projektu mandatowego, polegającego na odebraniu prawa do odmowy przyjęcia mandatu. Zastanowię się dlaczego powstał taki projekt oraz kto jest jego twarzą. 8 stycznia do Sejmu Rzeczypospolitej wpłynął kontrowersyjny projekt ustawy o zmianie ustawy - Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia zawierający szereg zmian, acz z jedną najistotniejszą, mianowicie odebraniem prawa obywatelom odmowy przyjęcia mandatu. Obecnie mamy następującą sytuację: funkcjonariusz przekazuje nam informację o mandacie (za co, jaka kwota, sposób zapłaty etc.) z zapytaniem o przyjęcie. W tym wypadku możliwe są dwie ścieżki. Pierwsza przyjęcie mandatu, funkcjonariusz kończy postępowanie i jesteśmy zobowiązani w podanym terminie uiścić wysokość nałożonego mandatu. W przypadku niezgadzania się z którymś punktem mandatu, bądź będąc przekonanym o swojej niewinności przysługuje nam prawo odmowy przyjęcia mandatu, skutkujące skierowaniem sprawy do sądu, gdz