Dzisiejszy wpis będzie znacznie inny niż poprzednie, dotychczas bazowałem głównie na faktach przedstawiając poszczególne osoby, oraz na obserwacjach opisując otaczające zdarzenia. Tym razem ze względu na rocznicę wejścia do polityki Szymona Hołowni operować będę głównie na swoich emocjach i odczuciach. Wejście to było stosunkowo symbolicznym wejściem nas obu do polityki, Szymona Hołowni jako czynnego polityka chcącego zmienić rzeczywistość, moje natomiast jako zmiana z człowieka biernego realizującego jedynie obowiązek głosowania, w czynnie wspierającego. Zapraszam na kilka słów mojej historii z Hołownią.
Początek - urok prezentacji.
8 grudnia 2019, niedzielne popołudnie, już kilka od jakiegoś czasu przebijały się informacje, że Szymon Hołownia rozważa start w wyborach, aczkolwiek brałem te wszystkie informacje nie do końca poważnie. Będąc całkowicie szczerym nie byłem od samego początku ślepym zwolennikiem, który od pierwszego usłyszenia wiedział, że to jest bardzo dobry pomysł i pójdę tą droga. Wręcz przeciwnie, podobnie jak bardzo wiele osób wziąłem to z przymrużeniem oka, na zasadzie fajnej ciekawostki, ale sadziłem, że bliżej mu będzie do 0,000001% aniżeli do realnej kandydatury na drugą turę. Poza medialnymi spekulacjami nie wiedziałem zbyt wiele o tym projekcie. Oczywiście samego Szymona jak większość kojarzyłem z prowadzenia "Mam Talent" oraz pracy w Religia TV, stąd już na początku lekko sceptycznie patrzyłem na tą kandydaturę. Niestety mam jedną wadę (a może zaletę), nie znoszę ślepej krytyki, w każdym temacie w jakim zabieram głos muszę choć podstawową wiedzę nabyć, żeby odnosząc się do niej, albo popierać, albo krytykować. Tym o to sposobem wracając do niedzielnego popołudnia 8 grudnia włączyłem transmisję i już od samego początku bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Dobrze przygotowany spot pokazujący eksperyment odnośnie poszczególnych zachowań ludzkich oraz w konsekwencji szufladkowania, ale zakończony pytaniem czy Prezydentem poże być ktoś z poza polityki, utwierdził mnie, że może być nie tylko rozrywkowo, ale bardzo merytorycznie. Po tym dokładnie wsłuchałem się w wystąpienie Szymona i w tym momencie zrozumiałem, że bardzo mylne miałem podejście lekceważącego go jako celebrytę. Politykę śledziłem do tego momentu od lat, ale w stopniu pobieżnym, ponieważ od dłuższego czasu ciężko mi było się z kimś utożsamiać, słuchałem wojenek plemiennych poszczególnych stron i poza zmęczeniem nie widziałem się po żadnej ze stron. Oczywiście moje wewnętrzne przekonanie, że udział w wyborach jest moim obywatelskim obowiązkiem prawie we wszystkich wyborach od ukończenia 18 roku życia brałem udział (kilka do Europarlamentu opuściłem), jednakże szczególnie w ostatnich latach był to bardzo trudny obowiązek. Jestem osobiście zwolennikiem, że jak mam głosować to chcę to robić "za" czymś, a nie "przeciw", natomiast sytuacja polityczna tak się kształtowała, że w większości była to druga opcja. Słuchając spokojnego, merytorycznego wystąpienia, które nie skupiało się na tym, że tu "my", tam "oni", "my" lepsi, "oni" gorsi" itd. spostrzegłem w Hołowni szansę na coś innego, lepszego, ale równocześnie w tyle głowy miałem myśl "nie on pierwszy, ładnie mówi, fajnie, ale już to przerabialiśmy". Szymon Hołownia tego popołudnia spowodował w mojej głowie zarówno zaciekawienie, jak i wzmógł ostrożność. Nie zaufałem od razu bezgranicznie (do dzisiaj nikomu w polityce nie ufam bezgranicznie), ale postanowiłem, że będę uważnie śledzić jak sytuacja się rozwija, pojawiło się światełko w tunelu, pytanie tylko czy to "to" światełko, czy nadjeżdżający pociąg?
Kampania i wybory.
Wiele lat pracy w mediach, obycie z kamerami, prowadzenie niejednej imprezy, wszystkie te cechy w połączeniu z dobrze przygotowanym programem spowodowały nazwijmy to "zauroczeniem" podczas prezentacji w Teatrze Szekspirowskim, ale własne zorganizowane spotkanie w gronie ludzi sprzyjających, a kampania to zupełnie inne kwestie. W związku z tym wstrzymałem się w początkowej fazie z jakimś przesądzaniem, że "tak, to jest mój kandydat", najpierw trzeba zobaczyć jak poradzi sobie wychodząc z tzw. "strefy komfortu" jaką niewątpliwie były wiece i spotkania z przychylnymi wyborcami. Mainstreamowe media w początkowej fazie kampanii podchodziły w sceptyczny sposób do tej kandydatury, tak więc mniej medialnie można było Szymona zobaczyć, w zestawieniu ze zbliżającą się epidemią utrudniona była możliwość rzetelnej oceny. Pojawiły się zdalne debaty radia RMF, czy Newsweeka i podczas nich mogłem wreszcie na tle pozostałych kandydatów ocenić, porównać i zdecydować, w którą stronę idę. Medialnie w zestawieniu wszystkich kandydatów najlepiej zwykle prezentowali się: Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz i Krzysztof Bosak - nie ujmuję tu Andrzeja Dudy, który w debatach poszczególnych redakcji udziału nie brał. Ze względu na odmienny światopogląd kandydatura K. Bosaka odpada na początku i pozostało dwóch. Szef ludowców prezentując umiarkowany styl, otwarty na dyskusje prezentował się dość pozytywnie, jednakże z tyłu głowy miałem, że znam już tego człowieka, w polityce od dawna, w połączeniu z historią "obrotowości" PSLu nie miałem zaufania, na drugiej szali stanął Szymon Hołownia, nowa, świeża osoba z programem, z którym się utożsamiam. Okazało się, że nie byłem jedyną osoba, która tak pomyślała i stopniowo poparcie ze startowych 3-4% rosło, sukcesywnie zestawiając z dramatycznie złą kampanią Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z tygodnia na tydzień coraz bardziej realną opcją była 2 tura. Zwycięstwo? Szczerze w styczniu nie brałem pod uwagę, tylko zrobić dobrą kampanię i dobry wynik, to będzie sukces, jednakże czas pokazywał, że szanse rosną, a w starciu 1vs.1 z obecnym Prezydentem, Hołownia ma większe szanse ze względu na negatywny elektorat A. Dudy. Plany mocno pokrzyżowała pandemia i zawirowanie z wyborami 10 maja, które w ostateczności przeniesiono na 28 czerwca, co pozwoliło na zmianę kandydata KO, Rafał Trzaskowski nie musiał bardzo dużo robić, wystarczyło, że cokolwiek robił i w zestawieniu z M. Kidawą-Błońską sprawiał wrażenie polityka marzeń i stał się realną konkurencją z Hołownią o wejście do 2 tury. W czerwcu pierwszy raz odkąd mogę uczestniczyć w życiu wyborczym, czyli od 2007 roku zaangażowałem się w promocję któregokolwiek z kandydatów. Dotychczas wychodziłem z założenia, że to indywidualna sprawa, teraz liczyłem, że te wybory naprawdę mogą coś zmienić. Dla jasności moje działania były skromne i lokalne, przekonanie części rodziny, kilku znajomych - łącznie może z 20 osób. Jednak nie chodzi o samą ilość, ale o fakt, że Szymon Hołownia jako pierwszy polityk przekonał i zmobilizował mnie to jakiejś działalności poza samym aktem głosowania.
28 czerwca cały dzień czekałem na wieczór wyborczy, naprawdę do samego końca mając wiarę, może wbrew sondażom, które zgodnie dawały drugą turę A. Dudzie i R. Trzaskowskiemu, że sondaż to sondaż, a wybory to zupełnie inna bajka. Punkt 21:00 i wyniki - Hołownia na trzecim miejscu z 13,87% poparcia. Wynik dobry, który na początku roku brałbym "w ciemno" okazał się tego wieczora gorzką pigułką. Cała zabawa ostatnich miesięcy, nadzieja odsunięcia od władzy PoPiSu, który od lat tocząc bratobójczą walkę niszczy w skrócie ten kraj, wszystko przepadło. Po tym jeszcze okres do 2 tury i nadzieja, że skoro nie ma już tego kandydata na którego "chcę", to może głosowanie "przeciw" coś przyniesie, ale nie, status quo.
Etap powyborczy. Posla2050.
Obserwując 28 czerwca wyniki zakładałem, że wraz z trzecim miejscem nie dającym wejścia do drugiej tury kończy się cała polityczna przygoda Szymona Hołowni, a co za tym idzie ja wracam do położenia bycia częściej "przeciw czemuś" niż "za". Okazało się, że nie tylko tak się nie stało, ale sytuacja zmieniła się całkowicie. Hołownia ogłaszając tworzenie ruchu obywatelskiego, think-tanku i partii nie tylko nie zakończył, ale tak naprawdę rozpoczął na dobre walkę o zmianę polskiej polityki. Po doświadczeniach kampanii, znając poszczególne założenia programowe tu już nie miałem wątpliwości, że warto zaufać tej inicjatywie i nie tylko obserwować, ale i wspierać. Konsekwencją tego było dołączenie 15 lipca mojej skromnej osoby na twittera. Bez większych oczekiwań, głównie chciałem zarówno być na bieżąco, jak i na ile to możliwe wspierać poprzez czasem udostępnienie jakiegoś postu, czasem może coś się napisze. Trochę postów później poznałem grono super ludzi, głównie działających od czasów kampanii i tak zaczęła się moja prawie półroczna przygoda twitterowa, w trakcie, której nie tylko udało się coś udostępnić, czy napisać, ale też stworzyć tego o to bloga.
Podsumowanie
Dlaczego zaufałem Szymonowi Hołowni? Przede wszystkim dlatego, że od początku wyczułem u niego szczerość, prawdziwą chęć zmiany czegoś, a nie tylko bycie dla bycia w polityce. Jako pierwszy potrafił zaangażować mnie w życie polityczne jakiegoś podmiotu. No i najważniejszym jest nie sama forma, ale przede wszystkim to co mówi. Słuchając jego wypowiedzi oraz czytając program mam wrażenie, że w przytłaczającej większości są to moje myśli, utożsamiam się z tym, myślę podobnie, mam podobne odczucie danej sytuacji jak i podobny pogląd jak powinna Polska wyglądać w przyszłości. Oczywiście są też sprawy, z którymi się nie zgadzam i wyrażam to, ale bardzo podoba mi się podejście Sz. Hołowni polegające na dyskusji. Czytając zarzuty, że Hołownia na każdy temat ma zdanie, że trzeba rozmawiać nie wiem sam co mam powiedzieć. Jeśli ktoś lubi, gdy narzuca mu się pogląd bez możliwości rozmowy to gratuluję, ja natomiast wolę opcję dyskusji, która może przynieść nieoczekiwane wyniki, ale na pewno nie przyniesie negatywnego skutku.
Nadal uważam, że cały projekt pod szyldem Polska2050 jest w fazie raczkującej, prawdziwym sprawdzianem będzie wejście powyborcze do Sejmu, może nawet rządzenie lub współrządzenie, które pokażą na ile słowa, obietnice, programy były poważnie głoszone. Wierzę, że będzie to faktycznie nowa jakość, ale jak będzie czas pokaże.
Jeśli wpis się podoba to proszę pozostaw jakiś ślad w komentarzu (daje motywacje do pisania dalej) oraz zapraszam oraz na mojego Twittera: Kasjan
Zachęcam również do śledzenia bloga poprzez kliknięcie Subskrybuj na górnym pasku, dzięki, której na maila otrzymasz info o moich nowych wypocinach :)
Pięknie Kasjan. Ja miałem łatwiej, bo chociaż mam trochę inne doświadczenia życiowe i poglądy, obserwowałem go dużo wcześniej (nie Mam Talent) i zawsze miałem bardzo pozytywne odczucia.
OdpowiedzUsuńDecyzja o kandydowaniu była jak strzał w dziesiątkę. Dotychczasowy wizerunek polskiego polityka coraz bardziej
mnie do aktywności zniechęcał.
inny ANDRZEJ
Ja bez telewizji zaczęłam od książek a potem internet i tak zostało
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei internet i złość na Kidawę-Błońską , spowodowało że zwróciłam sie ku Szymonowi Hołowni.Nie żałuję wręcz , jak na razie , uważam że to bardzo dobra decyzja i mam tak jak ty....nareszcie nie mniejsze zło ale odpowiednia osoba .
OdpowiedzUsuń