Waleczność - zaleta i największa wada.
Po utracie niepodległości, mimo, iż nasz kraj zniknął z mapy naród przetrwał, dzięki niezłomności i kultywowaniu wartości. Skutkowało to co prawda nieudanymi, ale wieloma powstaniami, które pokazują jaka siła i waleczność drzemie w tym narodzie.
Po wojnie nadszedł ciężki czas PRLu i tu również stając naprzeciwko wroga w postaci komunizmu nasi rodacy pokazali bojowe nastawienie, które w ostatecznym rozrachunku pozwoliło na obalenie tego niechybnego ustroju, co pociągnęło falę zmian w Europie.
Podziały, za które odpowiedzialni są ludzie na samym szczycie, najbardziej oddziaływają na tych na samym dole. Ludzie w swoich rodzinach, przy rodzinnych obiadach boją się poruszać temat polityczny, bo emocje są tak nagromadzone, że wzajemnie się atakują. Nie ma pola do rozmowy, nie ma możliwości szukania wspólnych obszarów, jest tylko "nie z nami to przeciwko nam". Czyli strategia walki z wrogiem, niestety bardzo często tym wrogiem jesteśmy sami wzajemnie dla siebie.
To piękny widok, jak wszyscy razem tak idą,
Zapamietaj te chwile które za chwile przeminą,
Popatrz na ludzi tych obok, dziś są wszyscy ze sobą,
Ci sami ludzie za chwile znowu poczują tą wrogość,
/Tede - Dokąd idziesz Polsko?/
Flaga i patriotyzm.
Biało-czerwone bary, flaga, która jest naszym narodowym dobrem, dumą stała się w ostatnich latach elementem zawłaszczania przez poszczególne grupy. Doszło do tego, że obecnie jak ktokolwiek umieszcza flagę w social mediach w swoim profilu automatycznie utożsamiany jest z odpowiednim środowiskiem i poglądami. Doszliśmy również do sytuacji, w której jeśli chcesz być traktowany jako osoba inteligentna, światła musisz to manifestować flagą UE lub tęczą, bo flaga Polski jest synonimem zaścianka, obciachu. Tak być nie powinno, gdyż jest to nasz narodowe dobro. A jeśli mowa o narodowym, to samo słowo "narodowy" również stało się w ostatnich latach elementem politycznym, przez co mocno się zdewaluowało. Wszystko dzisiaj musi być narodowe. Media? Narodowe. Szpital na stadionie? Narodowy. Nawet słowo używane na całym świecie Lockdown musiało zostać przemianowane na Narodową kwarantannę. Podobnie jak w przypadku flagi tak i samo określenie "Narodowy" po pierwsze kojarzy się z upolitycznieniem, a po drugie z grupą ogólnie działającą w sposób chuligański - narodowcy.
Flaga to jedno co moim zdaniem zamiast być symbolem narodowym, z którym obchodzimy się dumnie. Kolejny aspekt, który został sprowadzony na jakieś absurdy logiki, mianowicie patriotyzm. Zacznę od tego, że patriotyzm jest przede wszystkim wartością niemierzalną, szczególnie w czasach pokoju. W przypadku różnego rodzaju zagrożeń łatwiej można okazać patriotyzm. Jednakże w spokojnych czasach ciężko, co nie powoduje, że zanika. Tym bardziej irytują próby zawłaszczania, mówienia "my jesteśmy prawdziwymi patriotami", "Polska to my" itd. Patriotyzm nie polega na ciągłym mówieniu o nim, albo na kupieniu sobie bluzy ze znakiem Polska walcząca, równocześnie podczas marszy niepodległościowych (do których wrócę) niszcząc wszystko, rzucając kostką brukową, obrażając innych, którzy mają odmienne zdanie. To, że nie manifestuje na prawo i lewo gestami, to, że nie pisze wszędzie "Cześć i chwała bohaterom", to, że nie noszę bluzy "Pamiętamy" i nie wytatuowałem sobie znaku Polski walczącej na lewym przedramieniu, chociaż, nie lepiej na prawym, albo na obu, to nie znaczy, że nie jestem patriotą. Dla mnie patriotyzm to codzienna praca, płacenie podatków, dzięki którym utrzymywane są np. służba zdrowia, edukacja. Dla mnie patriotyzm to chęć łączenia, a nie dzielenia. Dla mnie patriotyzm to dumne chwalenie się historią, jakże bogatą, ale również przyznanie się, że są w niej brzydsze karty. Dla mnie patriotyzm to duma z naszego języka, który jest tak barwny, a zarazem trudny, że klasyfikowany jest w szczytach języków świata. Wreszcie dla mnie patriotyzm to proste codzienne zachowania, dzięki, którym mogę w jakikolwiek sposób sprawić, że świat jeśli nie tyle, że nie będzie lepszy to przynajmniej gorszy.
Nie zgadzam się natomiast na zawłaszczanie patriotyzmu, na mówienie, że ktoś jest prawdziwym patriotą. Co to znaczy? Gdzie jest granica, że ktoś nim nie jest, a gdzie, że jest tylko trochę, a może trochę bardziej, a może prawie prawdziwy?
Nie zgadzam się również, żeby o osobach ze skrajnymi poglądami, jak wspomniani narodowcy nazywani byli nawet żartobliwie patriotami, oni nie mają kompletnie nic poza słowami z patriotyzmem, to są zwykli chuligani, bandyci.
Marsz.
Rokrocznie obserwujemy te same sceny: 11 listopada przez Warszawę przetacza się marsz tych właśnie wyżej wspomnianych "patriotów" i nie trzeba być wróżką, żeby wiedzieć, że prędzej czy później będą jakieś zamieszki. Jeśli nie ma pod ręką jakiejś innej kontrmanifestacji, którą można zaatakować to zawsze jest, bo być musi zabezpieczając Policja. I zaczynają się wyzwiska, okrzyki, po chwili w ruch idą kamienie, oraz to co zawsze mnie fascynuje kostka brukowa (ile trzeba mieć determinacji, żeby bawić się w rzucanie kostką, najpierw ją zdobywając). Wyzwiska, kamienie, czy nawet kostka brukowa nie są tak spektakularne jak coś co się świeci, więc stałym elementem tego przedsięwzięcia sa race, które prędzej czy później polecą w stronę Policji. W tym roku przekroczone zostały granice, bo race poleciały w stronę balkonu, co w konsekwencji spaliło mieszkanie, tylko dlatego, że na balkonie było wywieszone "Strajk kobiet". Do tego momentu już doszliśmy?
Jeśli już opisałem sytuację, która jest co roku, to teraz trochę utopi. Moim zdaniem taki marsz powinien być świętem, świętem odzyskania niepodległości. Świętem nas wszystkich, nie powinien być zawłaszczany przez skrajne grupy. Powinni na nim być zarówno młodzi, jak i starsi, kobiety i mężczyźni oraz dzieci, chorzy i zdrowi, po prostu każdy, bo Polska nie jest tych czy tamtych, ale nas wszystkich. Święto nie jest tych, czy tamtych ale wszystkich. Powinno to odbywać się pokojowo, skandując radość, prezentując flagi, sztuczne ognie w tle, po protu faktyczne święto niepodległości.
Reasumując na początku napisałem, że jesteśmy świetnym narodem, ale równie głupim. Niestety tak uważam z prostego powodu. Nie uczymy się na bazie historii, a tylko głupi nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów. Historycznie rzecz ujmując zawsze, gdy dzieliliśmy się i każdy szarpał sukno o nazwie Polska w swoją stronę, kończyło się to źle. A takie podziały następują przez ciągłe poszukiwanie wroga, z którym można walczyć. Jak zauważymy tragedie nas łączą, znika wtedy polityka, podział i wszyscy jesteśmy zjednoczeni, ale niestety takie chwile mijają bardzo szybko. Kilka przykładów mogę podać od ręki.
w 2005 po śmierci Jana Pawła II (nie chcę wchodzić w polemikę oceny jego postaci) nastąpiła narodowa żałoba. Wszyscy się jednoczyli, wszyscy razem płakali, idealny obrazek jaki pamiętam ze sportowego świata kibice znienawidzonych Wisły Kraków i Cracovii razem wymieniając się szalikami. I co po chwili nastąpiło? Ci sami kibice cięli się maczetami.
Kolejny przykład to 2010 i katastrofa smoleńska. Ponownie żałoba narodowa wszyscy zjednoczeni, wszyscy razem przeżywający ból, bo po chwili podzielić się jeszcze bardziej niż to było dotychczas.
Ostatni najświeższy przykład to wybuch epidemii koronawirusa w marcu. Coś niespotkanego wcześniej, coś czego nie znamy to na chwilę zniknęły spory, wszystkie ręce na pokład trzeba to cholerstwo zwalczyć. I ile to trwało miesiąc, może dwa i znowu spór i znowu walka.
Mamy swoje przywary, mamy naszą narodową (o ironio ja teraz te używam) zazdrość, mamy wiele innych cech, które mnie denerwują, ale z drugiej strony one nas określają i definiują, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. Należy się z tego cieszyć, a nie ciągle dzielić, rozmawiać, a nie kłócić, bo Polska jest nas wszystkich. Nie Twoja, nie moja. Nasza. I ja nie chciałbym nigdzie indziej mieszkać.4
Jeśli wpis się podoba to proszę pozostaw jakiś ślad w komentarzu (daje motywacje do pisania dalej) oraz zapraszam oraz na mojego Twittera: Kasjan
Zachęcam również do śledzenia bloga poprzez kliknięcie Subskrybuj na górnym pasku, dzięki, której na maila otrzymasz info o moich nowych wypocinach :)
Komentarze
Prześlij komentarz